Rodzina państwa Kowalskich w wakacje tego roku zaciągnęła kredyt na dość duży procent na leczenie najmłodszego syna. Jest im bardzo ciężko żyć gdyż raty pochłaniają dużą część pieniędzy, jakimi dysponują. Chłopiec jest ciężko chory, tak naprawdę to nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Dwoje starszych dzieci jest w wieku szkolnym, a to jak wiadomo, wiąże się z dużymi wydatkami. A to buty trzeba kupić, a to kurtkę, a to zeszyt i tak przez cały czas. Pani Kowalska to kobieta silna psychicznie, spajająca tą rodzinę pomimo kłopotów. Nie pozwala na żadne załamania, oddalenia od siebie. Choć jest tylko mała, delikatną kobietką potrafi łączyć wszystkich w całość. To jej rola. Pan Kowalski pracuje w państwowej firmie (tylko dlatego udało mu się wziąć kredyt) jako spawacz. Jego pensja jest śmiesznie mała w porównaniu z potrzebami jego licznej rodziny. Musi spłacać kolejne raty zaciągniętej pożyczki, opłacić podatek za dom, rachunki za światło, wodę, gaz, telefon. Ubrać swoje dzieci do szkoły, w końcu idzie zima. Nie mogą się obejść bez ciepłych kurtek i butów. Najmłodszemu trzeba kupić lek, który niestety nie jest refundowany i chyba nigdy nie będzie. Malec choruje na rzadko spotykaną chorobę. Nie wynaleziono jeszcze lekarstwa, które uratowałoby życie jego życie. To, które przyjmuje jedynie spowalnia jej postępy. Jego rodzice nie poddają się. Walczą o niego i będą walczyć dotąd dopóki wystarczy im sił. Jak mogliby odpuścić? Przecież to ich ukochane, długo wyczekiwane dziecko. Pragnęli go i cieszyli się na jego przyjście tak samo jak pragnęli i cieszyli się ze starszych dzieci. Nieważne, że chore. Jest tak samo kochany. A może nawet bardziej? Przez chorobę jest taki bezbronny, wywołuje u nich emocje, jakich nie doświadczali przy wychowywaniu większych pociech. Nie potrafią wyobrazić sobie sytuacji, kiedy przegrają z chorobą i ich dziecko umrze. To dlatego podjęli decyzje o wzięciu kredytu. Nawet, jeżeli znacznie obciążyło to ich domowy budżet, myśleli tylko o tym, że muszą o niego walczyć. Zmaganie z chorobą trwa już rok… Jeden, bardzo długi rok pełen niepokoju, obaw, strachu, oczekiwania i… zawiedzionej nadziei. Zanim odkryto chorobę łudzili się, że może to nic poważnego. Niestety, los nie okazał się tym razem łaskawy dla naszej rodziny. Zbliżają się pierwsze święta Bożego Narodzenia, od kiedy Najmłodszy zachorował. Czy będą umieli zasiąść przy stole i udawać, że wszystko jest w porządku? Chyba nie. A raczej na pewno nie. Jak można siedzieć przy stole i uśmiechać się, kiedy widzi się jak okrutny los z nich zadrwił i podstępna choroba zabiera im tego Najmilszego, Najukochańszego? Jak w ogóle zorganizować Wigilię przy tak skromnym budżecie? A upominki? Choćby jakieś drobiazgi, ale żeby każdy coś dostał… Co robić? Chyba trzeba będzie znów wziąć kredyt. W pracy pana Kowalskiego nie ma szans na żadne dodatki, premię. Tak. Kredyt to jedyne wyjście z tej i tak chorej sytuacji… Nie ma wyjścia. Jak najszybciej trzeba będzie iść do banku. Może Ci ludzie zrozumieją moją sytuację i pomogą mi. Nie mogę pozwolić by te święta były zepsute do końca.
Jednak czy pan Kowalski robi dobrze chcąc zaciągnąć kolejną pożyczkę? Działa w myśl zasady „zastaw się a postaw się”. Taka sytuacja nie prowadzi do niczego. Życie od jednego kredytu do drugiego to nie jest dobry sposób. Wiele osób nie widząc wyjścia ze swojej ciężkiej sytuacji sięga właśnie po takie rozwiązanie.
Dobrze, przejdźmy do rodziny państwa Nowaków.
Pan Nowak właściciel banku „Pożyczka”, pani Nowak założycielka fundacji „Wspólnymi siłami” i ich syn, jedynak w wieku przedszkolnym.
Czy to nie są skąpcy i dusigrosze? Też tak pomyślałam, dopóki nie poznałam historii do końca. Okazuje się, że historia nieszczęśliwego petenta poruszyła twarde serce biznesmena. Faktem jest, że kredytu nie mógł mu udzielić, bo gdyby obszedł przepisy dla jednego Kowalskiego to zaraz znalazłoby się wielu podobnych Kowalskich. Po pracy, w domu, Nowak opowiedział żonie o zajściu w banku. Pani Nowak, jako że miała miękkie serce popłakała się z żalu nad biedną rodziną. Czuła się z nimi „związana” tym bardziej, że ich dziecko było w zbliżonym wieku do wieku dziecka państwa Kowalskich. Postanowiła, że zorganizuje dla tych ludzi prawdziwe święta. Męża wtajemniczyła w swój plan. Nie było to nic skomplikowanego. Po prostu zamierzała zakupić niezbędne rzeczy do zorganizowania Wigilii. Poczynając od produktów na wieczerzę a skończywszy na zabawkach dla najmłodszego dziecka. Jak postanowiła tak zrobiła. Robiąc świąteczne zakupy dla swojej rodziny kupowała wszystko podwójnie. Nie zapomniała też o drobnych upominkach dla dzieciaków. Wśród swoich znajomych pani Nowak ogłosiła zbiórkę i zebrała mnóstwo przydatnych rzeczy: ubrania, zabawki, artykuły higieniczne, żywność z długą datą przydatności do spożycia, a nawet pieniądze. Gdy paczka dla rodziny była gotowa Pani Nowak zapytała męża czy nie chciałby zawieźć tego wszystkiego razem z nią… Niedługo potem byli w drodze do domu państwa Kowalskich. Kiedy dojechali na miejsce ujrzeli skromny dom. Zapukali do drzwi. Otworzyła pani Kowalska. Pani Nowak przedstawiła się i powiedziała, co dla nich ma. Oraz, że jej fundacja dowiedziała się o ciężkiej sytuacji materialnej państwa Kowalskich i postanowiono zrobić zbiórkę. Pan Nowak wniósł wszystkie rzeczy do domu, pani Kowalska widząc, co właśnie dostali rozpłakała się. Nie mogła uwierzyć w szczęście, które ich spotkało. Pani Nowak powiedziała, że to nie koniec, ma jeszcze pewną kwotę, którą mogliby wykorzystać na leczenie dla Najmłodszego. Pan Nowak dodał, że on też chce dać coś od siebie, bo to święta, czas radości, nikt nie powinien być smutny. Powiedział, że spłaca im ten kredyt. Nie są już obciążeni ratami. Po prostu. W prezencie. Żona była z niego dumna, jednak jej mąż też ma serce…
Pani Kowalska nie posiadała się z radości. Wszystko dobrze się skończyło.
I dobrzy ludzie są jeszcze na tym świecie…