Czy kobieta po czterdziestce ma szansę spotkać fajnego, opiekuńczego faceta? Wierzyłam, że to możliwe, aż usłyszałam historię Beaty M. Mojej znajomej z dawnych lat.
Większość 1udzi z mojej klasy wyjechała do duże go miasta, niektórzy nawet za granicę. Dlatego bardzo się. ucieszyłam, gdy zobaczyłam w miasteczku Beatę. W szkole. miałyśmy niezbyt dobry kontakt. Za bardzo się różniłyśmy. Ona była królową, silną, wysoką blondynką. Ja należałam do grupy tych cichych, co to można od nich spisać pracę domową. Gdy ją zobaczyłam, szła wzdłuż małych sklepików przy głównej ulicy. Zamachałam do niej. Nie poznała mnie w pierwszej chwili. Zaczęłyśmy gadać. Szczerze, jakbyśmy były największymi przyjaciółkami. Okazało się, że życie potoczyło się nam dość podobnie. Obie wyszłyśmy wcześnie za mąż. Jej partner, tak jak mój, okazał się nic niewartym pijakiem. Byłyśmy więc rozwódkami. Miałyśmy dzieci w podobnym wieku. Tylko że jej jeszcze z nią mieszkały„ a moje już się wyprowadziły na studia ( oczywiście zostawiając swoje bardzo ważne graty oraz ukochane zwierzęta). Obie też pracowałyśmy w handlu. Nic więc dziwnego, że dobrze się nam gadało. Umówiłyśmy się na kawę. Miało być za tydzień, a zeszło kilka miesięcy. Ona mieszkała w innym miasteczku, tu przyjeżdżała tylko, jak musiała załatwiać jakieś rodzinne sprawy. Kiedy zadzwoniła, zaczęła się wiosna, ale słonecznych dni było jak na lekarstwo. Tamtego dnia też na niebie pojawiły się ciemne, ciężkie chmury. Zimny wiatr jedne wywiewał, drugie przywiewał. Umówiłyśmy się w piekarni przy rondzie. W miasteczku mieliśmy dwie kawiarnie, ale było w nich jakoś tak smutno i chłodno, jakby sami właściciele nie wierzyli, że im się ten biznes uda. Bo u nas najlepiej było otworzyć salon kosmetyczny albo warsztat samochodowy, a jeśli już gastronomię, to kebab albo zapiekanki. Za to w piekarni było ciepło, miło, serwowali dość dobrą kawę i zawsze znalazł się jakiś wolny stolik przy szybie.
Wilk zajęczej skórze. Wydawał się taki opiekuńczy. Gdy byłam chora gotował rosołek · opowiadała
Spotkałyśmy się po południu. Beata spóźniła się i nie wyglądała najlepiej. Włosy miała w nieładzie, cerę szarą, oczy podpuchnięte. – Co się stało? – spytałam, gdy tylko usiadła. -W ciąż nie mogę dojść do siebie po zimie. Miałam dwie grypy, jedno przeziębienie i jedno zapalenie oskrzeli. A i tak nie to było najgorsze. – Podobnie u mnie – przyznałam. Przeszłam nawet zapalenie płuc, ale nie chciałam zakłócać opowieści przyjaciółki. Zwłaszcza że rzuciła okiem na moje wczoraj podcięte i ułożone włosy. Jej oczy mówiły, żebym nawet nie próbowała się do niej porównywać. Usiadłyśmy przy oknie z widokiem na zakorkowane rondo. Ludzie wracali z pracy. Miałam wrażenie, że przez szybę piekarni przenikał zapach spalin. – Ale tak naprawdę to wykończył mnie ten drań. Zdziwiłam się. Gdy się ostatnio . spotkałyśmy, podziwiałam, że o nikim źle nie mówi. Nawet o swoim eksmężu, który miał tak zwaną ciężką rękę. – Gdybym go tylko dorwała – kontynuowała, zaciskając zęby. – Wióry by z niego poszły. Kimkolwiek był, musiał jej nieźle zajść za skórę. Wypiła prawie pół filiżanki kawy na raz i spojrzała na mnie dzikim wzrokiem. Nie musiałam o nic pytać, była totalnie nakręcona. – Wilk w zajęczej skórze. Wydawał się taki opiekuńczy. Gdy byłam chora, biegał po ciepłe bułeczki, do apteki po lekarstwa, rosołek gotował, ciasto · upiekł. .. W domu wszystko ponaprawiał. Złota rączka. Myślałam, że Pana Boga złapałam za nogi. Pewnego dnia poprosił o pożyczkę, niewielką, na tydzień. Oddał nawet wcześniej. Do tego kwiaty, bombonierka. Kiedy od kogoś dostałaś bombonierkę? Chciałam powiedzieć, że dostałam całkiem niedawno, ale koleżanka chyba wolałaby tego nie usłyszeć. W ogóle na mnie nie patrzyła. – Powoli budował zaufanie – zamyśliła się. – Miesiąc później powiedział, że jest okazja kupić całkiem tanio dobry samochód. Jego już był stary, mój też. Pomyślałam, że to fajny pomysł. Będziemy jeździć na weekendy do Kazimierza albo nad morze. Sama mu wpychałam pieniądze. On, że nie, że kupi za swoje, a teraz to najwyżej pożyczy … – Długo się znaliście? Zdziwiła się, że pytam. Chwilę milczała. – Niedługo. Miesiąc. Wiem, co sobie myślisz. Nie wiedziała. . – Myślisz, głupia baba. A to nie tak. Zakochałam się, a myślałam, że już się nigdy nie zakocham . Ponad cztery dychy na karku, dzieci. .. I nagle pojawił się on. W ponury dzień, gdy przeziębiona i wracałam z pracy, kichając i prychając, spytał, czy może ponieść mi siatki z zakupami. Gdybym była zdrowa, to bym powiedziała, że nie. Bo był … taki trochę niewyględny. Ale czułam się okropnie i naprawdę marzyłam, żeby ktoś te siatki poniósł. Wniósł je na czwarte piętro. Przy drzwiach się pożegnał, życzył zdrowia.
Marek patrzył nam nie lśniącymi oczami. Najprawdopodobniej był tym samym oszustem, który okradł Beatę
Spotkałam go kilka dni później. Stał w kolejce do warzywniaka. Bardzo się ucieszył na mój widok. Znów pomógł mi nieść zakupy. Zaprosiłam go do domu na kawę, później znowu i tak już został. Dobrze mi z nim było. Słuchał mojej paplaniny, prawił komplementy. Sprzątał, gotował. Ideał… – uśmiechnęła się smutno. – Widzę, że się przejęłaś. Rzeczywiście, przejęłam się tym, co mówiła, chyba nawet pobladłam. – Ile wziął na samochód?- spytałam cicho. -Wszystkie moje oszczędności. · Dziesięć tysięcy … Więcej go nie widziałam. – Nie zgłosiłaś tego na policję? – Wstydziłam się. – Mnie się nie wstydzisz … . – Ciebie nie, bo pamiętam, że w szkole byłaś w porządku. Na policji bym się wstydziła … Mój były mąż wciąż tam pracuje. Miałby ubaw. To już wolę przeboleć stratę. Więcej nie dam się nabrać. Zaproponowałam, że ja zapłacę za kawę. Chociaż tyle mogłam zrobić. Wróciłam do domu. Marek właśnie kończył mocowanie półki w kuchni. Będzie można postawić puszki z herbatami. – Niespodzianka ! – wskazał młotkiem swoje dzieło. Powiedziałam mu parę dni temu, że marzę o takiej półeczce nad blatem, blisko czajnika. W życiu nie dostałam piękniejszego prezentu. · – Jesteś … kochany. – To ty jesteś kochana – przytulił mnie mocno. – A dziś mija miesiąc, odkąd się poznaliśmy. Pamiętasz, jak szłaś słabiutka po zapaleniu płuc? – A ty mi pomogłeś nieść zakupy. Tak, pamiętam bardzo dobrze … Patrzył na mnie lśniącymi oczami. Najprawdopodobniej był tym samym oszustem , który okradł Beatę. Polował na samotne kobiety mieszkające w zapyziałych miasteczkach. Powinnam zadzwonić na policję. Tylko że wtedy on zniknie, a każdy dzień z nim był cudowny. Nikt nigdy tak o mnie nie dbał, nikt tak się nie troszczył. Ile miałam jeszcze czasu, nim będzie chciał ode mnie „pożyczyć” pieniądze? Niezależnie, ile go jeszcze miałam, chciałam go dobrze wykorzystać. Dopiero wtedy zadzwonię na policję.
Monika, 43 lata