Wszystkim miauczącym futrzakom dzisiaj należy się szczególna uwaga.
W kalendarzu bowiem świąt nietypowych 17- sty dzień lutego jest dniem kota. Każdy więc właściciel mruczka powinien zadbać, by kociak czuł się tego dnia wyjątkowo, jak na świętującego kota przystało.
Odwieczna rywalizacja między fanami kotów i psów w tym dniu chociaż powinna ustać, bo dzisiejszym bohaterem jest bezapelacyjnie kot, kotek, kocur, kociątko, Garfield, Filemon i każdy inny kociak.
Ten dzień niech będzie pretekstem do tego, by rozmawiać o prawach zwierząt
w naszym kraju. Zwierzaki bowiem w naszym kraju nadal nie są traktowane tak, jak być powinny. I nie zmieniła niemalże nic nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt, która, między innymi, zakazywała sprzedaży choćby psów z dzikich hodowli. Niestety ten przepis sprytni oszuści ominęli. Na miejskich targowiskach w większych miastach do tej pory można zobaczyć kogoś, kto sprzedaje za 200 zł smycz i do niej w ramach takiej specjalnej promocji dołącza się psa rasy husky.
Zaostrzone też niby zostały kary za szczególne okrucieństwo nad zwierzętami. Co z tego, że kary zaostrzono, skoro nawet w przypadku bestialskiego zachowania nieludzi sądy nie sięgają po te surowsze kary. Nie rozumiem, dlaczego się tak dzieje. Nie trzeba być bardzo wielce przewidywalną osobą, by wiedzieć, że jeśli ktoś znęca się nad zwierzętami, to kolejnym krokiem w rozwoju jego psychopatycznych zachowań będzie (albo już było) znęcanie się nad innymi ludźmi. W przypadku bestialskich mordów na zwierzętach zapadają tak śmieszne, że aż straszne wyroki. Gdzie w nim jakaś sprawiedliwość społeczna? Gdzie empatia do zwierząt, które niejednokrotnie giną w straszliwych męczarniach torturowane z największą pasją, na jaką stać sadystów? A co z profilaktyką i zapobieganiem przestępstw? Jeśli sprawca takiego mordu na niewinnym zwierzęciu dostanie śmiesznie niski wyrok, to nie tylko on, ale jemu podobni zwyrodnialcy dostają od sądu sygnał, a nawet przyzwolenie (w majestacie prawa!) na takie zachowania. Sygnał jest jasny: niska szkodliwość czynu, czyli nic szczególnego za to nie grozi, a więc nie ma się czego bać i nadal można się znęcać bestialsko. A co z funkcją edukacyjną wyroków? Jaki dajemy przykład i jaki sygnał jest wysyłany do najmłodszych obywateli naszego kraju? Że można robić złe rzeczy, bo w sumie kara nie jest dotkliwa. Żenujące. Jak czasem słyszę, że prawo mamy złe to nie mogę się nadziwić.
Oczywiście, żadne przepisy idealne nie są, są luki prawne, które przestępcy z pomocą swoich adwokatów umiejętnie lawirują między gąszczem przeróżnych paragrafów, ale…ale z drugiej strony sędziowie mają do dyspozycji gamę kar za dane przestępstwo, od najmniejszej do najbardziej surowej i to od nich zależy, którą karę wybiorą i jak uzasadnią jej zastosowanie. W ustawie dotyczącej pracy sędziów w Polsce jest jasno napisane, że sędzia musi działać granicach prawa, z zachowaniem wszelkiej staranności, ale powinien podejmować decyzje na podstawie zebranych dowodów i powinien też uwzględnić swoje życiowe doświadczenia, a także myślenie przyczynowo-skutkowe i logiczne. Tego chyba brakuje w polskim wymiarze sprawiedliwości: myślenia i korzystania z doświadczenia życiowego. Co by się bowiem złego stało, gdyby co bardziej bestialski oprawca zwierząt dostał wyrok bezwzględnego więzienia? Nie dość, że kolejni zwyrodnialcy zastanowiliby się kilka razy, zanim zrobiliby coś nieludzkiego zwierzętom, to w dodatku dzieci i młodzież dostałaby sygnał, że chociażby ze względu na dokuczliwą karę nie opłaca się pastwić nad zwierzętami. Kara taka nie dość, że byłaby adekwatna do najbrutalniejszych mordów na niewinnych zwierzętach i być może spełniłaby przecież tak ważną funkcję resocjalizacyjną, to w dodatku byłaby, moim zdaniem, skuteczną przestrogą dla tych, co to uwielbiają się znęcać nad bezbronnymi zwierzętami i za nic mają ich życie.
W ten sposób spadłaby liczba przypadków znęcania się nad zwierzętami. Tylko nie rozumiem, dlaczego sędziowie tak bardzo nie chcą, a może boją się zasądzać te najsurowsze kary, oczywiście w tych najbardziej bestialskich przypadkach. A może, co zdaje się być jeszcze bardziej przerażające, nie widzą w tym nic złego, nic na tyle złego, że wymagałoby to konkretnej i surowej jednocześnie kary? Niska szkodliwość czynu- to najczęstszy, wyświechtany i w dodatku chybiony argument wysokich, aczkolwiek nie mających najczęściej nic wspólnego ze sprawiedliwością społeczną sądów. Jaka niska szkodliwość czynu? Skoro osoba znęcająca się nad zwierzęciem jest już zdemoralizowana. Często te zwierzęta umierają w straszliwych męczarniach. Nieadekwatnie mało dokuczliwa kara to za to nosi znamiona, moim zdaniem, wysokiej szkodliwości społecznej. Chyba wystarczająco udowodniłam wyżej, dlaczego żenująco niskie wyroki za wyjątkowo bestialskie zachowania ludzi wobec zwierząt cechują się wysoką szkodliwością społeczną…
W związku z tym, w dniu wszystkich kociaków i tych zadbanych i tych porzuconych i tych, nad którymi właściciele się znęcają życzę naszym mniejszym futrzanym
i miauczącym przyjaciołom, aby jednak na ich drodze stanął prawdziwy człowiek, taki przez wielkie CZ 😉 By bezdomne kociaki ktoś o dobrym sercu przygarnął, by te, którym jest dobrze było jeszcze lepiej, a właściciele tych kociaków, którzy pastwią się nad nimi niemiłosiernie, żeby stanęli przed sądem i nie zaznali miłosierdzia sędziego, ale by dostali karę w końcu adekwatną do swoich czynów. I taki surowy wyrok, to dopiero będzie niska szkodliwość społeczna, na pewno niższa niż podczas orzekania wyroków o wysokiej szkodliwości społecznej…
A więc wszystkim kociakom, ale nie tylko i sobie i przyjaciołom zwierząt życzę, żeby ludzie byli… ludźmi dla zwierząt. Tak mało i tak dużo jednocześnie. To wszystko jednak by w zupełności wystarczyło…
JH